Nie lubię anonimowości w sieci, więc śmiało się przedstawiam: jestem Iza Postolska, mam 34 lata, od 12stu lat pracuję w płockim zoo na etacie opiekuna zwierząt w herpetarium; wcześniej 2 lata byłam wolontariuszką, więc kręcę się po ogrodzie zoologicznym już dość długo. Od 6 lat skupiam się w pracy na płazach trochę bardziej niż na innych grupach zwierząt, stąd pomysł podzielenia się z Wami moimi doświadczeniami (zresztą nie mój).
Przede wszystkim muszę wyjaśnić jedną sprawę: ludziom spoza zoo wydaje się, że pracownik ma nieograniczone zasoby środków do hodowli, więc jest z góry skazany na sukces. Nic bardziej mylnego: jako jednostka budżetowa zoo jest utrzymywane przez Urząd Miasta, a tam - jak wiadomo - zawsze się oszczędza. Co roku budżet przyznawany przez UM jest pomniejszany - i w grę wchodzą miliony złotych. A wydatków nie ubywa - przeciwnie - rozwijamy się, a to wszystko kosztuje, więc staramy się prostymi, tanimi sposobami zrekompensować sobie brak kapitału. Być może moje doświadczenie w tej materii pomoże komuś o mniej zasobnym portfelu znaleźć skuteczne rozwiązanie jakiegoś hodowlanego problemu.
Nie jestem profesjonalnym hodowcą, choć jako magister biologii mam ogólne pojęcie o zwierzętach. Wiedzą teoretyczną wielu z Was przewyższa mnie o głowę, więc jedyne czym mogę się podzielić to praktyka. Od kilku lat skutecznie rozmnażam kilka gatunków popularnych w domach: żaby szponiaste, kumaki dalekowschodnie, rzekotki żabie, drzewołazy. Postaram się pokrótce opisać jak postępuję, by uzyskać zdrowy przychówek od tych właśnie gatunków. Nie zamierzam nikogo pouczać, ani krytykować (bo sama źle znoszę krytykę), jedynie przedstawić sytuację panującą na zapleczu płockiego zoo.
Żaba szponiasta (Xenopus laevis)
Moja stadko szponiastych liczy obecnie 15 sztuk. Zarówno formy "dzikie" jak i albinotyczne zamieszkują wspólnie zbiornik wodny o objętości około 300l. Do wody z części lądowej zwieszają się scindapsusy, a w wodzie rosną anubiasy, żabienice i nurzańce.
Po cotygdoniowej wymianie wody (na zimniejszą niż była wcześniej) żaby zabierają się za godowanie.
Samczyki łapią samiczki w ampleksus i już na drugi dzień na szybie, na roślinach wodnych i na dnie poprzyklejanych jest mnóstwo mlecznożółtych jajeczek. Pozostawione żabom szybko zostają pożarte, więc kiedy chcę je odchować musze odłowić żaby.
Po kilku dniach wylęgają się larwy, a następnie przeobrażają się w kijanki.
Pływające w toni kijanki odławiam siatką do faunaboksów (po kilka sztuk w 6-ciolitrowym). Żaby wracają do zbiornika, a kijanki wędrują do pracowni. W pracowni panuje temperatura ok 24 C lub chłodniej, kto był - ten wie. Niestety nie mam klimatyzatora, co w hodowli płazów jest bardzo uciążliwe. Ale kijankom żab szponiastych taka temparatura akurat nie szkodzi, rosną sobie zdrowo w faunaboksach z kamieniem napowietrzającym i gęstwiną roślinek w środku (rogatek, jezierza). Karmię je MICRONEM firmy Sera, który tworzy na powierzchni wody "film" wciągany przez kijanki. Pokarm urozmaicam tym, co mam do dyspozycji, a są to głównie mrożonki dla ryb: ochotka, czarny komar, wodzień, oczlik. Robiąc wyjątek od zasady "słodkowodne karmimy słodkowodnym" wrzucam co jakiś czas kryl, solowiec (żywy wylęg i mrożony), krewetkę, jaja krabów. Raz w tygodniu podkradam kawałek mięsa dla krokodyli (wołowina) i daję kijankom po skrawku. Dokładnie w ten sposób karmię wszystkie kijanki, więc w dalszej części nie będę wracać do tematu karmienia.
Kijanki żab szponiastych nie są kanibalami, więc można je trzymać razem. Należą do tych mniej ruchliwych, większośc czasu spędzają zawieszone w toni, filtrując. Świetnym dodatkiem pokarmowym jest dla nich żywy plankton ze stawu (rozwielitka, oczlik), jednak jego pozyskiwanie jest ryzykowne. Ja to ryzyko podejmuję, bo większość ryb w zoo i tak jest nim karmiona i świetnie dzięki temu rośnie (dla bywalców mojego zoo - nasz plankton pochodzi ze stawów "traszkowych", głównie tego za pelikanami). Na weekend - gdy mam wolne - staram się wrzucić im jakiejś żywizny - tubifeksu lub wodzienia. Jestem wtedy spokojniejsza, bo żywy pokarm dłużej przetrwa i utrzymuje wodę w czystości. A propos czystości: wodę trzeba wymieniać 2-3 razy w tygodniu, lub częściej. Ja używam do tego wody z kranu.
Nie wiem: ile czasu trwa metamorfoza, nie spisuję tego, po prostu w pewnym momencie kijanka okazuje się mieć 4 kończyny. W przypadku żab szponiastych w zasadzie niewiele to zmienia: nadal pozostaje w środowisku wodnym, nadal stosuje się jej tę samą dietę, rezygnując jedynie z MICRONU i mięsa wołowego. Żaba wybarwia się, traci ogon i rośnie. W ciągu półtora roku dorasta rozmiarów samca.
Kumak dalekowschodni (Bombina orientalis)
Moje stadko liczy kilkanaście sztuk. W różnych porach roku jedna z samic staje się okrągła, przez co jeszcze bardziej widać jej stosunkową wąską główkę - w porównaniu do samca. Wtedy wybieram dla niej samca w najlepszej formie i odsadzam parkę do akwarium w pracowni.
Wlewam ok 5 cm wody, wkładam płaski kamień, sporo rogatka i czekam kilka dni. Ostatnim razem już nazajutrz miałam pełno skrzeku rozrzuconego po całej toni. Odsadziłam zwierzęta, a jajeczka zostawiłam w spokoju na parę dni.
Wewnątrz jaj rozwinęły się w najpierw nieruchliwe, potem niezgrabnie poruszające się larwy, które w końcu opuściły osłonki jajowe.
Gdy kijanki zaczęły juz wolno pływać w toni przelałam je do faunaboksu i traktowałam dokładnie jak kijanki żab szponiastych, obficiej je jednak karmiąc, gdyż są dużo bardziej żarłoczne i zjadają się nawzajem w niedostatkach pożywienia.
W przypadku kumaków pojawienie się przednich kończyn zwiastuje szybkie danie nogi z wody, więc należy pamiętać, by faunaboks przykryć pokrywą.
Po przeobrażaniu małe kumaczki umieszczałam w faunaboksie z wodą głębokości 1cm i dużą ilością kamieni i roślin wodnych.
Trzeba je teraz obficie karmić wylęgiem świerszcza i muszkami. Nie używam dżdżowic - jakoś moje kumaki ich nie jedzą. Niestety praktycznie nigdy nie przeżywają wszystkie. Nie zabiegam też o to ze wszystkich sił, moim zdaniem "czołówka" jako najsilniejsza prezentuje najlepszy materiał genetyczny dla przyszłych pokoleń.
Dobrze karmione kumaki szybki rosną i w ciągu roku potrafią uzyskać rozmiary dorosłych.
Rzekotka żabia (Phrynhyas resinifictrix)
Odchów młodych niczym nie różni się od kumaków. Jedynie samo godowanie nie jest przeze mnie prowokowane, po prostu parka siedzi w baseniku (około 10-15cm głębokości) w ampleksusie, a na drugi dzień cały zbiornik wypełniony jest kilkoma setkami czarnych drobnych jajeczek. Zostawiam je w wodzie do czasu, aż kijanki będą wolno pływać w toni.
Wtedy delikatnie przekładam je po jednej siatką do faunaboksu i jak wyżej: kamień napowietrzający, dużo jedzenia i wymiany wody 2-3 razy w tygodniu (to zalezy od zagęszczenia kijanek). Szybko dostają kończyn i wyłażą na ścianki faunaboksu.
Przekładam je wtedy do przejściówki, czyli faunaboksu z małą ilością wody, dużą kamieni, nie karmię ich, bo i tak nie jedzą; a gdy rzekotka nie ma już ogona i wyraźnie siedzi na ściance lub gałązce - trafia do terrarium, do reszty maluchów.
Drzewołazy
Ta bardzo atrakcyjna grupa płazów nie jest wcale trudna w hodowli, pod warunkiem, że ma się dobrze dobrane pary, które w okresie wiosna-lato składają regularnie skrzek. Jajek jest stosunkowo mało, czasem 3, a czasem 9, więc trzeba obchodzić się z nimi bardzo ostrożnie.
Ja postępuję wbrew wszystkim książkowym zasadom, do czego oczywiście nikogo nie namawiam. W terrariach mam sporo kliszówek (młodsze pokolenie może nie być do końca świadome, że kiedyś aparat zapisywał zdjęcie na błonie fotograficznej zwanej kliszą, która przechowywana była w walcowatym plastikowym opakowaniu zwanych potocznie kliszówką), do których moje drzewołazy składają jaja.
Po znalezieniu takich jaj delikatnie wydłubuję je tępą stroną skalpela na ręcznik papierowy nasączony wodą (ja używam "Kropli Beskidu", którą kiedyś poleciła mi Evereen i tak już zostało) w pudełeczku sałatkowym (małym) z powycinanymi otworami w ściankach i przykrywam wieczkiem - również podziurawionym. Następnie przykrywam to jakimś czarnym naczynkiem, np połową czarnej plastikowej doniczki.
Codziennie dolewam trochę wody lub spryskuję z wierzchu (ale nie za dużo - zatopienie jajek spowoduje, że nawet zdrowe obumrą!). Zdarza się, że część jajek pleśnieje (mogły być np. niezapłodnione), wtedy ostrożnie usuwam je łyżeczką. Niestety łatwo wtedy uszkodzić pozostałe, zwłaszcza, gdy są zbite razem. Po kilku dniach jaja zaczynają bruzdkować (bruzda zawsze jest na górze, więc łatwo ją zobaczyć) - wtedy wiadomo, że zarodki się rozwijają i z tą motywacją wszystko idzie łatwiej.
Po pewnym czasie larwy w osłonce "tańczą" przy każdej grze światła - można wtedy zaobserwować ich skrzela zewnętrzne (czerwone niteczki) i kształtujące się oczy.
Gdy kijanka się wykluje, leży bezpośrednio na ręczniku, bo pęcherzyk pękł, a jego wodna zawartość wylała się.
Należy ją wtedy ostrożnie przenieść do małego pojemniczka sałatkowego ( z "Kroplą Beskidu" i roślinką), każdą z osobna, bo te małe kanibale gotowe się pozjadać. Karmienie jak wyżej, zmiana wody co drugi, trzeci dzień - i teraz już tylko wypatrujemy pojawienia się tylnych kończyn.
Gdy kształt kijanki się zmieni wskazując na rośnięcie pod skórą przednich kończyn zabezpieczam pudełeczko pokrywką z dziurkami. Po przebiciu pokryw ciała lewą "łapką" lub obydwoma - żabkę przekładam do przejściówki, w której będzie się ona przez kilka dni chowała pod kamieniem, by w końcu po utracie ogona wyjść dumnie na dzienne światło.
Wtedy trafia do terrarium, gdzie jest intensywnie karmiona.
Oczywiście - przed naszym przychówkiem jeszcze długa droga; śmiertelność maluchów niestety może być duża, ale przy intensywnym karmieniu wróżę im długie, zdrowe i obfitujące w potomstwo życie - a przecież o to właśnie chodzi w hodowli płazów. Zainteresowanych hodowlą płazów zapraszam do obejrzenia większej ilości zdjęć na fanpage'u FB Herpetarium Zoo Płock. Iza Postolska
Copyright: Amphibia.net.pl 2006-2022. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kontakt|Informacje|Regulamin|Reklama|Współpraca