Teoria a praktyka
Moimi pierwszymi płazami były traszki chińskie i powoli, w pewnym sensie nieświadomie, przekonywałem się, że dowolna ilość przeczytanych artykułów, jak również przeprowadzonych z bardziej doświadczonymi kolegami rozmów, nigdy nie zastąpi praktyki. Nie zastąpi w tym sensie, że jedno nie zastąpi drugiego. Bez teoretycznego przygotowania praktyka może okazać się dość bolesna, ale sama teoria nie przygotuje nas do wyzwań. Nawet z tak - zdawałoby się - łatwymi w utrzymaniu i polecanymi dla początkujących zwierzętami, jak moje, popełniałem błędy, które niestety nie zawsze zwierzaki mi wybaczały. Pierwsze zejścia wśród moich zwierząt (a hodowla dość szybko się rozwijała, najpierw traszki, potem karliki, sitówki i tak dalej) były spowodowane ucieczką z nieprawidłowo zabezpieczonego terrarium. Niektóre zwierzaki padały, bo były chore ("garbaty" karlik szponiasty z defektem, traszka chińska z chorobą balonową, odmawiający coraz częściej jedzenia i zamieniający się w szkielet owinięty skórą samiec traszki hongkondzkiej), inne przez głupie błędy, jak niedomknięcie terrarium, z którego uciekł później Hyperolius, czy zapomnienie o spryskaniu pudełka, w którym mieszkały młode traszki marmurkowe (co zaowocowało ich śmiercią przez przesuszenie i moim długim rozgoryczeniem).
Błędy, które popełniłem, mogę wyliczać w nieskończoność, ale najważniejsze jest to, że za każdym razem starałem się ich więcej nie popełniać - uczyłem się na nich.
Sądzę, że każdy tak zaczynał i z nowicjuszami nie będzie inaczej - i nie ma w tym nic dziwnego. Oczywiście, niektórych błędów nie da się uniknąć, ale trzeba się starać za wszelką cenę, by popełnić ich jak najmniej.
Od tego właśnie jest czytanie artykułów i radzenie się osób bardziej doświadczonych, bo po co nam pomyłki, które już ktoś kiedyś popełnił, skoro możemy się ich ustrzec?.
Żaden artykuł, ani najlepszy nawet opis gatunku, nie zagwarantuje nam sukcesu na starcie. Osoba początkująca nie posiada doświadczenia praktycznego - i nie chodzi tu o wiedzę o ogólnych potrzebach,
czy charakterystycznych zachowaniach zwierząt, ale o sposobie odbierania naszych podopiecznych, reagowania na nietypowe zmiany w ich zwyczajach, stany chorobowe, zmiany w środowisku akwarium czy terrarium.
Wiele osób nowych w tym hobby panikuje w momencie, gdy zwierzę przestaje jeść, bądź gdy akwarium obrasta glonami albo pleśnią (np. korzeń w terrarium).
Po pewnym czasie przyzwyczajamy się do występowania takich sytuacji w hodowli (w końcu nic nie będzie iść idealnie w nieskończoność) i podchodzimy do rozwiązywania problemów z większą cierpliwością.
Cierpliwość - rzecz bardzo ważna, wręcz bezcenna przy opiece nad jakimikolwiek zwierzętami. Jej brak nieraz już mnie zgubił.
Doświadczenie w hodowli to swojego rodzaju wyczucie, spokój i zrozumienie zwierząt i roślin, które utrzymujemy w szklanych lub plastikowych, większych lub mniejszych pojemnikach. Dlatego zawsze łatwiej idzie osobom, które wcześniej zajmowały się innymi gałęziami akwarystyki lub terrarystyki. Znają się na filtrach, roślinach, hodowlach karmowych czy urządzaniu zbiornika dla swoich pupili. Dla takich osób często kwestią jest jedynie dostosowanie się do samych płazów jako podopiecznych, niż do całej sytuacji związanej z przybyciem zwierząt egzotycznych do domu. Oni jednak też kiedyś zaczynali - tylko w nieco innym hobby.
Przerost ambicji na starcie
Każdy kiedyś od czegoś zaczyna, i tak jak wszyscy, tak i ja byłem początkujący (nie tak dawno, bo kilka lat temu). Zanim sprawiłem sobie swoje pierwsze traszki chińskie, marzyłem o najróżniejszych, często rzadkich gatunkach. Niekoniecznie były to płazy, na przykład, gdy przez pewien (w zasadzie dość długi) czas interesowałem się jaszczurkami, po głowie wiecznie chodził mi zdecydowanie niepopularny bazyliszek hełmiasty - Corytophanes cristatus. Wydawało mi się, że wszystko pójdzie wspaniale - przecież dużo już o nim przeczytałem (choć w porównaniu do innych jaszczurek, informacji prawie nie było...) i zaplanowałem całe terrarium, miejsce gdzie ono stanie, kosztorys, skąd go wezmę i tak dalej. Ogólnie rzecz biorąc, w głowie wszystko było dopięte na ostatni guzik. Mimo to, starszy, o niebo bardziej doświadczony i oczytany kolega stale mi je odradzał, na fakcie, że te gady, jeśli już ktoś je sprzedaje, są zawsze w opłakanym stanie ze względu na import, zaczynając, a na moim braku doświadczenia i jakiejkolwiek praktyki kończąc. Wtedy się z tym nie liczyłem. Na szczęście los chciał, że z czasem zrezygnowałem z takich cudów i zacząłem hodowlę od łatwych w utrzymaniu zwierząt.
Widzę teraz, że każdy tak ma, czytając forum lub rozmawiając prywatnie z innymi osobami, które są nowe w tym hobby. Co prawda zarówno początkujący, jak i doświadczeni hodowcy mają swoje wymarzone gatunki,
ale ci drudzy podchodzą do tego z dystansem i rozsądkiem, mierząc siły na zamiary. U "zielonych" hodowców jest odwrotnie. Najczęściej tylko kilka miesięcy po kupieniu pierwszego zwierzaka (jest to często aksolotl,
traszka chińska, traszka Waltla, żaba szponiasta, karlik szponiasty czy jakaś rzekotka), zachęceni jego zdrowym zachowaniem (lub w gorszym wypadku, tylko jego pozorami) zaczynają rozglądać się za nowym pupilem,
o którym często przeczytali np. w książce. Z głowy mogę przytoczyć przykład traszki Tylototriton shanjing, którą wielu widziało w popularnej pozycji "Terrarium. Poradnik dla początkujących"
(gdzie zwierzę to jest jeszcze podpisane jako T. verrucosus). Jest piękna, kolorowa i każdy chce ją mieć. Do takich osób rzadko dociera fakt, że trudno dostać te płazy w naszym kraju (ogólnie rzecz biorąc, często w książkach o
tematyce terrarystycznej opisywane są zwierzęta dostępne w kraju autora, czyli zazwyczaj nie chodzi o Polskę) ani że wcale nie są takie dobre dla początkujących. Niestety, każdy początkujący, myśli, że jest inny niż pozostali
"niedoświadczeni" (i ze mną tak było) i jak najbardziej czuje się "gotowy na wyzwania", co w razie powodzenia w zdobyciu jakiegoś rzadkiego gatunku zwykle źle się kończy.
Inni nie dążą do zdobycia zwierzaka, który spodobał im się w książce czy na stronie internetowej, ale prostu za wszelką cenę chcą czegoś niecodziennego, by wyróżniać się spośród innych hobbystów, by mieć pupila rzadszego,
którego nie ma nikt inny, lub "mają nieliczni". Jest to znów nierozsądne rozumowanie, z którego raczej nic dobrego nie wyniknie.
Stety niestety, Polska jest krajem, w którym rzadkie płazy niełatwo zdobyć, więc i tak osoby początkujące, które nie posiadają rozległych kontaktów z hodowcami, nie mają dużych szans na zdobycie niecodziennych gatunków płazów,
szczególnie, że nieraz spotykałem się z ludźmi o dużym doświadczeniu i praktyce... z traszkami Waltla i chińskimi, bo niczego innego zwyczajnie nie byli w stanie zdobyć, mimo że bardzo starali się poszerzać swoje hodowle o nowe
gatunki.
Dlatego też osoby, dopiero stawiające swoje pierwsze kroki w tym hobby, powinny darować sobie marzenia o wspaniałych i rzadkich zwierzętach, bo po pierwsze, takie zwierzęta w większości przypadków nie nadają się dla początkujących,
a po drugie, są na tyle rzadkie, że będąc początkującym zazwyczaj nie sposób ich zdobyć.
Jeśli zaś będziemy wszystko robić stopniowo, zaczniemy od tych zwierząt, które możemy łatwo zdobyć i które są odporne na błędy początkującego hodowcy, nabierzemy na nich nieco doświadczenia,
to po paru latach (o tak, w tym momencie "parę lat" brzmi przerażająco, choć w praktyce wcale tak nie jest) mamy już wszystko, czego potrzeba - wiedzę, doświadczenie, praktykę i znajomości z ludźmi,
którzy wesprą nas radą i pomogą w poszukiwaniach wymarzonych zwierzaków.
Łączenie gatunków
Temat wałkowany milion razy. Jeśli chodzi o płazy, to jest trochę wyjątków (zwykle udają się w odpowiednich warunkach połączenia zwierząt, które zamieszkują razem w naturze), mimo to, generalna zasada mówi, że nie łączymy ze sobą różnych gatunków, szczególnie, jeśli jest się osobą bez doświadczenia. Powodów, dla których łączenie gatunków jest złym pomysłem, jest mnóstwo, to niektóre z nich:
Większość "zielonych hodowców" łączy różne gatunki płazów, bo wydaje im się, że jeden na terrarium/akwarium to za mało, i że będzie nudno je obserwować, często są też błędnie informowani przez sprzedawców w sklepach zoologicznych (poinformowanie naiwnego klienta, że można hodować żaby szponiaste z aksolotlami = sprzedaż nie tylko żaby szponiastej, ale i aksolotla! Zysk!). Zwykle źle się to kończy - w niektórych przypadkach zwierzaki różnych gatunków zgodnie żyją ze sobą nawet dłuższy czas, a potem - nagle - jeden z nich znika zjedzony.
Jeśli jesteś aż tak bardzo uparty, oto sprawdzone połączenia (więcej o nich możesz przeczytać na forum):
Chciałem przekazać wszystkim, którzy chcą zacząć przygodę z płazami, że "na starcie" musimy wykazać się rozsądkiem i cierpliwością, nie oczekując, że "z miejsca" będziemy ekspertami i od razu będziemy hodować wszystko, co nam się spodobało na zdjęciach.
Copyright: Amphibia.net.pl 2006-2022. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Kontakt|Informacje|Regulamin|Reklama|Współpraca